niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 4



I tak minęły dwa tygodnie. Ogólnie było spokojnie, bez żadnych większych niespodzianek dla Zuzanny. Dziewczyna właśnie teraz spała. Słońce swoimi promieniami lekko otulało jej twarz. Zuza wyglądała jak anioł, podczas gdy jej przyjaciółki śpiąc miały poplątane włosy…
Dzisiaj miał się odbyć piknik z okazji „Zakończenia normalnego życia” czy jakoś tak. Za dwa dni miał być wyjazd do Kamborii. Wszystkim znajomym mówiły że jadą do szkoły z internatem. Anka, Ola i Eliza były przekonane co do tego wyjazdu, lecz była osoba która zawsze bała się coś zrobić co odchodziło od normalności. Tą osobą była Zuza. Dziewczyna nie lubiła robić rzeczy, które nie należą do codzienności. Choć z wyglądu i zachowania przypominała osobę odważną, to tak naprawdę była osobą nieśmiałą. Dlaczego to ukrywała? Ponieważ jej przyjaciółki lubiły robić takie rzeczy, czyli inne niż pozostali, a ona bała się, że będzie mogła przez to spędzać  z nimi mniej czasu razem…
Dziewczyna zaczęła się lekko przebudzać. Gdy wreszcie otworzyła oczy ujrzała biały i nudny sufit. Kiedy podniosła się podeszła do szafki z ubraniami. Wzięła białą koszulkę z krótkim rękawem na której widniał napis „Happy!” oraz do tego krótkie, czerwone spodenki. Założyła również naszyjnik z wieżą Eiffla. Gdy zeszła na śniadanie, wypiła kakao i zjadła kanapkę z serem. Gdy spojrzała na zegarek wskazywał 11.30 no więc spotkanie miało być za godzinę. Nie zwracając na to uwagi od razy wyszła z domu.
Mijając  po drodze park, kilka osiedli i jeden plac zabaw, wreszcie dotarła na małą polankę, na której stał ogromny dąb. Dziewczyna do niego podeszła. Pod rozłożystymi gałęziami  położyła swój koc. Usiadła na nim ,a potem lekko pochyliła się do tyłu. Gdy już leżała, zamknęła oczy. Myślała o tyj całej magii. –Wszystko było by prostsze gdyby się nic nie zmieniło- myślała. Nagle usłyszała jakiś szelest. Szybko wstała i spojrzała w stronę rozłożystych liści.
-Halo? Jest tam kto?- zapytała bardziej z ciekawości niż ze strachu. Nie było żadnej odpowiedzi. Mimo to Zuza dalej patrzyła w to samo miejsce, skąd wydobył się szelest. Po kilku sekundach znowu coś zaszeleściło. Tym razem z drzewa schodził kot. Na jego widok Zuza się szeroko uśmiechnęła. Wiedziała kto to jest.
-Mateusz?! Jak ja ciebie dawno nie widziałam!- krzyknęła radośnie. Z kota zaczął się przeradzać człowiek, a dokładniej przystojny czternastolatek.
-Hej Zuza. Mam do ciebie pytanie czy chciałabyś poznać moją przyjaciółkę?- Chłopak zapytał bez większych wyjaśnień.
-Yyy… jaką przyjaciółkę? I po co?- dziewczyna nic z tego nie rozumiała.
-No więc mam małą, nieśmiałą przyjaciółkę, która chciałaby ciebie poznać- rzekł- chciałaby mieć więcej znajomych a ty jej się wydajesz w miarę dobrą osobą.
-Ale skąd ona mnie zna?- zapytała  cały czas niewiele rozumiejąc. Gdy dziewczyna powiedziała to zdanie chłopak się lekko zaczerwienił.
-No więc… y.. no wiesz… trochę… trochę jej o tobie opowiedziałem-powiedział z lekkim wstydem. Dziewczynie się to nawet podobało.
-A więc nie widzę nic przeciwko temu żeby ją poznać- odpowiedziała uśmiechając się przyjaźnie. Zza pleców chłopaka wyłoniła się mała wróżka.
Na jej główce znajdowały się półdługie, brązowe włosy. Na twarzy widniały oczy, które bacznie obserwowały  Zuzę. Wróżka była ubrana w fioletową sukienkę, a jej skrzydła miały niebieski kolor. Zuzanna przez krótką chwile ją obserwowała, stwierdziła ,że ta mała postać wygląda na przyjazną.
-Hej, Jak masz na imię?- zapytała się kucając naprzeciwko niej.
-Jestem Kate- odpowiedziała lekko piskliwym, ale słodkim głosikiem.
-Ja mam kilka spraw do załatwienia więc wam zostawiam – powiedział Kuba. Gdy chłopak odszedł nastała krótka, ale jakże niezręczna cisza. Po pewnym czasie wróżka postanowiła zaproponować pokazanie jej domku.
-Naprawdę?! Chcesz mi pokazać swój domek? – Zuzanna była niezmiernie zdziwiona tym że nawet nie znała Kate , a ta chciała ją zaprosić do swojego domu. Jednak dziewczyna nie odmówiła. Poszła za śmigającą w powietrzu wróżką. Po już w miarę długim marszu Zuzę bolały już nogi.
-Długi będziemy jeszcze tak szły? No przynajmniej ja?- zapytała
-Jeszcze kawałek, wytrzymasz? –zapytała lekko się z niej śmiejąc.
-Wytrzymam -rzekła Zuza z udawanym fochem.
Przez ten czas obydwie opowiadały o sobie odpowiadały na pytania drugiej. Okazało się, że bardzo miło im się razem spędza czas. Gdy doszły do nieznanego Zuzie miejsca w parku. Kate szeptała jakieś wyrazy. Przed nimi wysunęło się coś tajemniczego. Było to coś w rodzaju portalu.
-Kate, co to jest? – zapytała zdziwiona dziewczyna.
-Niczego ci to nie przypomina? No nie wiem jakiegoś przejścia? Jest to portal  do mojej wioski- rzekła.
-Ale mogę tam w ogóle przebywać? No bo chyba nie wiedzą, że tam przyjdę- odpowiedziała Zuza.
-Nie masz się o co obawiać. Prawdopodobnie nikt na ciebie nie zwróci uwagi ,a w najgorszym wypadku spojrzy na ciebie zaledwie kilka osób- powiedziała Kate.
-W takim razie ty jesteś miła, a inne wróżki egoistyczne?- zapytała po raz kolejny dziewczyna.
-Nie wolno ci tak mówić! – podniosła głos- Wróżki są najmilszymi stworzeniami jakie znałam!
-Och, przepraszam, ale z twojego opisu wynikało że są egoistyczne –rzekła z uspokajającym głosem.
-Nie, to ja przepraszam. Nie powinnam była na ciebie krzyczeć. Rzeczywiście z mojego opisu tak wynikało- rzekła już spokojnym głosem- No dobra my to gadu gadu a czas leci. No więc co idziesz?
Dziewczyna nie odpowiedziała i przeszła przez portal. Nagle sprzed oczu zniknął jej park, a pojawiła się wioska wróżek. Była ogromna. Latało po niej tysiące wróżek takich jak Kate. Na dachach maleńkich domków leżały kolorowe dachówki, które wyglądały przeuroczo. Zuza stała na obrzeżach tej wioski. Jednak Kate miała racje. Absolutnie żadna wróżka nie zwróciła na nią uwagi. Wydawało jej się to dziwne ale nie chciała więcej poruszać tego tematu.
-Chodź, pokażę ci mój dom- rzekła Kate.
Gdy Zuza mijała małe i wspaniałe domki wreszcie natrafiła na najładniejszy i najfikuśniejszy domek. Okazało się, że był to dom Kate. Ta, pokazała jej go z wielką dumą.
-Podoba ci się?- zapytała z nadzieją w głosie, że Zuza powie „tak”
-Oczywiście, ten domek jest najładniejszy ze wszystkich- rzekła uśmiechnięta. W tym momencie  na polankę wkroczył nie wiadomo  skąd Mateusz. Uśmiechnął się delikatnie, ale Zuzanna nie miała już okazji żeby się uśmiechnąć. Przed domek Kate przyfrunęła jakaś  straż mówiąc „Jesteś wzywana do królowej! I to migiem!”. Zuzanna zamarła. Myślała, że przez nią Kate musi iść do więzienia, bo ją tu wprowadziła. Jednocześnie była oszołomiona ty co się dzieje. Po kilku sekundach podbiegł do niej Mateusz, który wydawał się bardzo spokojny.
-Mateusz  powiedz im coś!- krzyknęła dziewczyna. On nie zareagował. Po prostu poszedł za lecącymi strażnikami a między nimi leciała Kate. Zuzanna poczuła że musi iść za nimi. Szybko podbiegła i zapytała się cicho „ O co chodzi? Proszę powiedz mi”. Chłopak i tak nie reagował. Po niedługiej chwili marszu wszyscy dotarli do  jakiegoś królewskiego ogródka.  Na samym środku stała bardzo stara wróżka. Miała niebieskie włosy i tego samego koloru suknie. Zuzanna spojrzała na twarz Kate. Dziewczyna zamiast być zrozpaczona tryskała szczęściem. Dziewczynę to bardzo zdziwiło.
-Mamo! Jak się cieszę, że cię widzę – powiedziała Kate.
-Och ja też, ale przejdziemy do rzeczy- rzekła przytulając brązowowłosą wróżkę.
-Y Kate? Dlaczego mi nie powiedziałaś że jesteś córką królowej?!- zapytała Zuzanna ze złością.
-A musiałam? Po prostu zapomniałam, a teraz wybaczcie ale chciałabym udać się z moją mamą na małą rozmowę. Hej!- krzyknęła i  pomachała im ręką.
Zuza nie wiedziała co o tym ma myśleć. Jej nowa przyjaciółka okazała się być córką królowej wróżek.  Dopiero teraz od dłuższego czasu odezwał się Mateusz.
-Chodź pokaże ci coś a potem wrócimy do parku- rzekł z wielkim uśmiechem. Zuzanna nie miała nic przeciwko temu.  Nawet nie chciało jej się pytać co on jej chce pokazać. Po prostu poszła za nim. Gdy wreszcie dotarli do tego miejsca dziewczyna nie mogła uwierzyć własnym oczom. Przed nią stał ogromny zamek. Przed nim wisiał w powietrzu most, który nie miał żadnego wspornika czy kolumny.
-Mateusz co to jest?- zapytała
-A więc przedstawiam Ci Kamborię – rzekł. Dziewczyna nie mogła w to uwierzyć. Stała przed jej przyszłą szkołą. – Czyli tu się będę uczyć- pomyślała. Nie mogła w to uwierzyć. Stał przed nią ogromny budynek, w którym miała być za kilka dni…
______________________________________ 
No i jest!
Ach uważam że jest nudny ale trochę go pisałam<3
a i dedykuje go Magdzie za to że jest chyba jedynym czytelnikiem bloga xd
 

piątek, 8 lutego 2013

ogłoszenie

Hej.
Chciałam ogłosić że zawieszam bloga. Osoby które go czytały nawet wchodzić przestały :/
wykres wyświetleń mówi  sam za siebie :/
Ps nie zawieszam go na stałe
:P

piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 3



Dziewczyna obudziła się z krzykiem. .Jej serce teraz waliło niemiłosiernie. Każda sekunda, minuta wydawała się mordęgą dla jej umysłu i duszy. Tak widziała siebie, ktoś za nią szedł ale nie byłą wstanie  tej osoby rozpoznać . To był ktoś…. Ktoś kto swoim śmiechem sprawiał że cały świat był lepszy. Dziewczyna gdyby musiała opisać swoje wrażenia to by na pewno nie potrafiła by tego zrobić. Nagle usłyszała jakiś hałas… -Nie-pomyślała- to jest na pewno moja wyobraźnia. Lecz jeszcze przez kilka sekund miała wrażenie że ktoś ja obserwuje.
-Zuza to tylko twoja wyobraźnia… Tak i jeszcze gadam sama do siebie-powiedziała na głos
-Uważam że to jest nawet trochę zabawne -opowiedział jakiś, nieznany, tajemniczy głos. W tym momencie serce Zuzy waliło jak oszalałe. Tak ktoś stała za nią ale bała się odwrócić bała się kto to może być. Nie ten głos nie należał do żadnego z jej rodziców, lecz nie znała osoby o takim głosie. W końcu dziewczyna pomyślała: Raz się żyje! I się odwróciła. Ujrzała za sobą wysokiego i umięśnionego chłopaka, z brązowymi  włosami , świecącymi, zielonymi oczami. Na twarzy widniał słodki, biały uśmiech z którym można przeżyć najgorsze chwile. Miał na sobie czarne spodnie i szarą koszulkę.
-Yyy kim jesteś?- zapytała drżącym głosem
-No jak to nie poznajesz mnie?- zapytał niewinnie robiąc smutną, udawaną minę
-No niby jak?- zapytała spokojnie dziewczyna nie zwracając uwagi na to że rozmawia  z chłopakiem którego nie zna a co lepsze był on u niej w domu, w jej sypialni. Gdy dziewczyna to powiedziała na twarzy chłopaka przemknął lekki uśmiech rozbawienia.
- Hmmm pomyślmy może jestem twoim kotem? Albo jak to wolisz nazwać twoim Kubą?- powiedział. W tym momencie dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co powiedział jej chłopak który stał przed nią. On?! Jej kotem?!-myślała- Jak to możliwe?! Czy ja śnie?!. Chłopak widząc niepewne spojrzenie dziewczyny oraz jej wyraz twarzy od razu dodał spokojnie- Ach … przecież ty nic nie wiesz… z kota w człowieka przemieniłem się za pomocą magii i tego patyka- mówiąc to pokazał jednocześnie różdżkę która była rzekomym patykiem. –CO?! Magia?! Czy ja naprawdę śnię?!!!-dziewczyna nie wytrzymała.  Przez te informacje dziewczyna miała kompletny mętlik w głowie. Nie wiedziała so ma teraz robić: Pytać o co chodzi czy spróbować się obudzić. Wybrała tą pierwszą opcje.
-Aha. Ty.. ty jesteś czarodziejem? –zapytała.
-Tak a ty jesteś….- no powiedz kim?!- myślała dziewczyna. – ty jesteś czarodziejką. Dziewczyna nie mogła uwierzyć w te słowa. Ona i czarodziejka? To nie mogło być możliwe.
-Ale ja przecież nie umiem czarować – powiedziała
-Właśnie w tej sprawie przybywam- odpowiedział chłopak. Dziewczyna nic nie pojmowała w około 5 min jej życie przestało mieć sens. Może by je miało gdyby tylko je zrozumiała. -Najpierw ten sen… teraz tajemniczy chłopak… magia… o co tu chodzi?!- myślała.
-Będziesz chodzić do szkoły ma…- chłopak nie dokończył.
-Że co?! Do szkoły magii? To taka istnieje? Kiedy rozpoczęcie roku? Co z przyjaciółkami? –dziewczynie nasuwało się tyle pytań. Chłopak uśmiechnął się tajemniczo i jej wszystko wytłumaczył. Dziewczyna dowiedziała się że w jej mieście jest 6 czarodziejów (z jej rocznika)razem z nią. Ona, Ola, Anka, Eliza, Kacper Lattis i jakaś dziewczyna której nie znała. Chłopak powiedział jej też historię szkoły, do której będzie uczęszczać. Szkoła ta nazywała się Kamboria. 

Dawno, dawno temu na jednej łące zaczęło się dziać coś dziwnego.  Zaczęły rosnąć tam 3 różne drzewa. Jeden Merion , drugi Soak, a trzeci Kaszti. Na każdym z tych drzew osiedliła się jakaś mała wróżka. Mimo iż wróżki były małe posiadały ogromną moc której nie mógł dorównać żaden czarodziej czy czarodziejka. Po pewnym czasie na ów łąkę dotarł pewien czarodziej. Gdy dowiedział się o istnieniu wróżek o których nikt nic nigdy nie widział zażądał od niech jednej rzeczy wykorzystując ich ogromną moc. Chciał bowiem od nich zamek, ogromny zamek, w którym zostanie najpotężniejszym czarodziejem na ziemi. Wróżkom nie spodobała się jego chytrość . Postanowiły mu dać co chciał ale był jeden haczyk. Otóż gdy stał się on najbardziej silnym czarodziejem na ziemi z każdym dniem słabł. Jego moc go wykańczała. W końcu umarł w zakątku swojego ogromnego zamku. Służba poinformowała o jego śmierci pewnego czarodzieja. Ten wpadł na wspaniały pomysł. Postanowił że w tym zamku założy szkołę magii, w której będzie kształcił czarodziei. I tak też zrobiono czarodziej który był pomysłodawcą został I dyrektorem. A co do wróżek ślad po nich zaginął. Na pamiątkę tamtych 3 drzew powstały pewne przydziały:  Soak, Merja i Kaszta. Każdy ma kolor od koloru włosów wróżki.  Soak- niebieski niczym niebo, Merja- żółta jak blask zachodzącego słońca, Kaszta- brązowa jak kasztany spadające z kasztanowców

Nastała wtedy długa cisza. Dziewczyna zrozumiała.- Tak to jest jej powołanie. Być czarodziejką. Chłopak powiedział jeszcze że początek roku zaczyna się 1 Sierpnia.
-Zanim pójdziesz chce cie o coś zapytać-rzekła nieśmiało. Chłopak uniósł brwi pytająco,- Nie masz na imię Kuba nie?
-Nie mam na imię Mateusz- uśmiechnął się lekko. Zaraz potem ekran zamazał się Zuzannie i zasnęła …. Teraz nie śniły jej się koszmary. Śniła jej się Kamboria… 
______________________________________ 
Za nami 3 rozdział. Uważam że historia Kamborii mi wyszła ale reszta nie. No ale cóż, nic nie musi być idealne, nie?
komentujcie :P

sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 2



Dzisiaj słońce ogrzewało miasto tak jak w każdy czerwcowy poranek. Zuzanna wstała dosyć wcześnie ale była wypoczęta.-Tak dzisiaj koniec roku szkolnego- pomyślała z zadowoleniem. Poszła  się wyszykować. Z swoich kasztanowych, lokowanych włosów  zrobiła koka. Ubrała się w białą koszulkę i granatową spódnicę. Wolała założyć czarne spodnie lecz mama jej nie kazała. Ubrana już w odświętne ubrania poszła pobawić się z swoim kotem- Kubą. Imię jej to się bardzo podobało więc nie przejmowała się tym że nie jest zbytnio oryginalne.  Zuzanna zeszła na dół i zjadła swoją ulubioną kanapkę z szynką. Gdy już się pożywiła spojrzała na zegarek. Była 7:30 a rozpoczęcie końca roku szkolnego było o 10:30 więc miała dużo czas. Usiadła przy biurku i zaczęła pisać swoją przemowę na koniec roku dlatego że była przewodniczącą szkoły. Po półtorej godziny Mowa była skończona.
Zuzanna wstała i wyszła z domu…
***
W szkole pani dyrektor odczytała to samo co widniało już na pożółkłej kartce.  Po przedstawieniu zrobionym przez szkolne kółko teatralne. Teraz przyszła kolej na Zuzannę.
-Zapraszamy naszą przewodniczącą szkoły Zuzannę Person na sam środek!- krzyknęła pani dyrektor
Zuzanna niepewnie wstała i zaczął jej klaskać tłum  jej rówieśników
(podkład, włączcie :  lin-kuś xd )
Cześć. To nasz ostatni wspólny dzień w szkole. Wkraczamy teraz na nowy etap życia który zwie się Gimnazjum. Szkoła podstawowa to niesamowity czas pierwszych przyjaźni borykania się z życiem codziennym. Zapewne większość z was rozejdzie się i zerwie stare kontakty, lecz nigdy nie zerwą tego co pozostało w naszych sercach. Powstała  między nami wieź która pozostanie do końca życia w naszych duszach.  To nic że nie będziemy ze sobą rozmawiać. Nie będziemy się spotykać. To co powstało przez te sześć lat razem to coś co nas połączyło aż do końca życia. Bo czy kiedyś zapomnicie o swoich długoletnich przyjaźniach? Ja myślę że nie. Myślę że każdy do końca życia będzie pamiętał osobę którą najbardziej lubił , lub osoby ze swojej klasy. To tyle co chciałam wam przekazać. Więc trzymajcie się … i nie zapominajcie o osobach ważnych w waszym życiu.
Zaczął jej klaskać tłum młodych ludzi. Niektóre dziewczyny płakały.- Tak to był koniec. Ale czy to koniec  ich przyjaźni ?-tak myślała teraz Anka
***
Dziewczyny stały teraz nad stawem. Intensywnie o czymś myślały. Każda na swój i inny sposób. Myślały nad tym czy to koniec. W sumie to były ich ostatnie wakacje.
-EJ nie smućcie się-próbowała nas pocieszyć Ola- Przecież dalej będziemy się przyjaźnić, nie?
-No nie- odpowiedziała Zuza.
-Ale to nie będzie to samo –powiedziała zrezygnowana Eliza.
-Ej ale co wy gadacie?!-krzyknęła Anka która nic nie powiedziała podczas ich rozmowy- Przecież  mamy całe wakacje i to że idziemy do innych gimnazjum wcale nie musi nam w czymś przeszkadzać,      nie? Nawet jakbyśmy się nie widywały to mamy telefony, neta …
-Ej Anka ma racje nie możemy sobie mówić „ to nasze ostatnie wakacje” – powiedziała zdesperowana Ola. Zuzanna razem z Elizą tylko przytaknęły. W ich głowach ciągle tkwiły słowa Anki. Ola myślała o tym czy będzie tak jak powiedziała Anka,  a Anka? Anka właśnie podbiegała do budki z lodami i wzięła tylko jedną waniliową gałką. Ona nie miała zamiar jej zjeść….  Dziewczyna podeszła do zmyślonej Zuzanny. Nim ta zdążyła zareagować miała na twarzy resztki loda przez co nie myślała już wcale na temat ich przyszłości. Dziewczyny  zaczęły się śmiać. Śmiała się nawet Zuza bo nie miała tego za złe.
-I co do twarzy mi z lodami-zapytała przez śmiech
-Podkreślają pani oczy –stwierdziła rozbawiona Ola.
-Tak też uważam- Dodała Eliza
Dziewczynom czas leciał nieubłaganie. Przez około 2 godziny stały nad stawem i rozmawiały o różnych sprawach ale z pewnością nie były to tematy związane z przyszłością. Potem postanowiły się rozejść i się pożegnały. Anka poszła razem z Elizą bo obydwie mieszkały w tym samym kierunku za to Ola i Zuzanna poszły w inną stronę. W drodze do domu stwierdziły że muszą się razem spotkać…
***
Blondynka i dziewczyna z kasztanowymi włosami szły do kawiarenki. Miały zamiar sobie po prostu porozmawiać na prywatne tematy ale nie potrafiły tego robić idąc na ulicy. Obydwie szły w milczeniu. Żadna się nie odezwała mimo iż nie były na siebie obrażone.
W kawiarence:
 Dziewczyny zajęły stolik. Zuzanna zamówiła sobie szarlotkę z lodami a Ola sernik. Stół przy którym siedziały , miał wygląd na panoramę miasta. O tej porze było ono takie zwyczajne. Samochody przejeżdżały obok pieszych którzy albo gdzieś się spieszyli albo szli bardzo powolnie. Normalny widok miasta  nie sprawił większego wrażenia na dwóch dziewczynach. Gdy do kawiarni wszedł niejaki Kacper Lattis  Ola od razu chciała z niej iść. Kacper Lattis podobał się Oli już od czasów  1 klasy . Gdy  Zuza zobaczyła reakcje swojej przyjaciółki zapytała:
-Ej Ola…..  czy on się tobie przypadkiem nie podoba?
-Ciiii.. bo usłyszy … i tak troszkę-odpowiedziała zrezygnowana
-troszkę? Ja myślę że bardzo –odpowiedziała wesoło Zuza.
Ola nie odpowiedziała .Dziewczyny zaczęły wychodzić.  Ola miała taka małą nadzieje, otóż chciała żeby Kacper się do niej uśmiechnął. Jakimś dziwnym trafem tak po około 2 sekundach się stało. Dziewczyna odpowiedziała nieśmiałym uśmiechem i się zarumieniła. Dziewczyna nie wiedziała jak to sobie wytłumaczyć. Chciała żeby się do niej uśmiechnęła i tak się stało .-Zwykły zbieg okoliczności- pomyślała ale nie była smutna tylko zadowolona…
***
W domu Zuzanny:
Dziewczyna szybko poszła do łazienki. Zrobiła sobie luźnego koka, założyła swoją piżamę. Niedługo po tym dziewczyna poszła do swojego pokoju.  Spojrzała na swojego ulubieńca, który właśnie smacznie spał pod jej biurkiem. Dziewczyna byłą zadowolona że go przygarnęła.- To był dobry pomysł- powiedziała sama sobie. Po długim czytaniu książki dziewczyna zasnęła …
Było bardzo chłodno…
Świecił wielki, platynowy księżyc…
Na zegarku dochodziła północ…
Ruiny…. a może jakiś zamek…
Dziewczyna z kasztanowymi włosami …
Za nią szła jej koleżanka…
Jakiś krzyk….
Już nie dziecięcy ale nie typowo kobiecy…
Mroczny i złowieszczy śmiech…
Jakaś twarz …
Nóż a na nim czerwony, lepki płyn…
Zamach …….
Nóż przy gardle młodej dziewczyny..
Ja ją chyba znam....
O boże!.....
_________________________________
I tak za nami kolejny rozdział:P Według mnie nie był on dobry ale zawsze coś nie?
Do czytelników: Szukam kogoś kto umie zrobić obrazek na mojego bloga. KONTAKT : gunioland@gmail.com  
PS Komentujcie :P

piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział I



   Słońce świeciło bardzo mocno. Swoimi ciepłymi i wesołymi promieniami otulało wszystkie stworzenia śpiące jak i istoty które już znajdowały się na jawie. Ptaszki lekko i zwinnie przemieszczały się po cienkich gałązkach dębu ćwierkając przy tym. Gdy się je obserwowało wydawała się to najlepsza zabawa na świecie. Była chyba tylko jedna osoba na ziemi której ta cudowna muzyka przeszkadzała. Była nią jedna dziewczyna która nazywała się Zuzanna Person. Dziewczyna byłą niewyspana bo w nocy nie mogła spać. Na zegarku dochodziła 5:00. Zuza  wolno się podniosła i długo się przeciągała. Postanowiła wstać i tak też zrobiła. Od razu poszła do  łazienki. Podchodząc do lustra zobaczyła tą sama dziewczynę co zazwyczaj. Była ona chuda i wysoka. Jej bladą twarz pokrywały kasztanowe, kręcone włosy. Znajdowały się tam również malinowe usta, ciemnie, głębokie i niebieskie oczy które pojrzeniem powalały nie jednego chłopaka. Mały i zgrabny nos nie pokrywał ani jeden pieg. Ulubioną fryzurą dziewczyny był tak zwany kucyk ale stwierdziła że dzisiaj pójdzie w rozpuszczonych włosach. Po załatwieniu porannej toalety, Zuza poszła się przebrać. Założyła granatową bokserkę i długie białe rurki. Stwierdziła że najlepszym dodatkiem będą buty wiec nie wzięła nic innego. Była dzisiaj sobota toteż Zuza postanowiła że po zjedzeniu śniadania od razu uda się po jej przyjaciółkę Olę ponieważ była ona porannym ptaszkiem.
***
W drodze do domu Oli Zuzanna napawała się przepięknym widokiem. Gdy doszła do jej domu spojrzała na zegarek. Była 5:55. Dziewczyna bez wahania zadzwoniła do dzwonka. Już po niecałych 30 sekundach w Oknie pokazała się Ola. W świetle porannego słońca jej ciemno-blond włosy wyglądały jakby były że szczerego złota. Na twarzy były jak zawsze zielone roześmiane oczy i pełne usta. Ola tylko pokiwała mi z okna( nie ukrywając zdziwienia co ja robie o tej godzinie) i zaraz wybiegła z domu.
-Hej Zuza! Co ty śpiochu robisz o tej godzinie jak zazwyczaj wstajesz o 10?-zapytała
-Hmm  może dlatego że ptaszkom blisko mojego okna zachciało się śpiewać-odpowiedziała Zuzanna trochę oburzona lecz z uśmiechem na twarzy
-Skoro jest tak wcześnie to pewnie Anka i Eliza jeszcze śpią……….. może miała byś ochotę wejść do mnie się napić soku ?-zapytała blondynka.
Zuzanna nie miała nic przeciwko temu . Jakoż na dworze było gorąco mimo tak wczesnej pory propozycja szklanki pełnej zimnego soku była zbyt kusząca by jej się oprzeć.
***
Oli dom był bardzo przytulny.  W salonie stały 2 kanapy i jeden fotel . Między nimi  był mały szklany stolik. Dziewczynom w domu Oli najbardziej podobał się strych w którym teraz siedziały. Było tam dużo książek  na regałach i „Mały zakątek Oli”  w którym dziewczyna mogła spokojnie malować na sztaludze. Zuzanna podeszła do ostatniego obrazu Oli i podziwiała ostatni jej obraz. Był on wykonany z farb olejnych. Przedstawiał mały staw z drzewami dookoła. Nagle miałam wrażenie że to wszystko się porusza…. Czułam lekki powiew wiatru….. Słyszałam szum drzew które „ rozmawiały ” między sobą. Nagle wszystko ucichło a ja wstałam o otwarta buzią i z wielkimi oczami na to co się wydarzyło.
-Zuza dobrze się czujesz?- zapytała lekko zaniepokojona Ola .
-Ty sobie żartujesz?! Nie widziałaś tego?!- Krzyknęłam budząc chyba pół miasta.
Dziewczyna przecząco pokiwała głową zaraz potem się pytając : Ale czego nie widziałam?
Zuzanna była wstrząśnięta. Czy mam jakieś urojenia? Zwidy? O co w tym wszystkim chodzi?- myślała gorączkowo. Ola była coraz bardziej niecierpliwa.
-Naprawdę nie słyszałaś szumu drzew powiewu?- zapytała Zuzanna rozpaczliwie
-Zuza nie, nie słyszałam. Czy nie byłaś dzisiaj zbyt długo na słońcu przypadkiem?- zapytała z łagodnym głosem
-Chyba masz racje. Tak na pewno ją masz. Po prostu mi się wydawało i to tyle –stwierdziła dziewczyna z już wyrównanym oddechem.
Dziewczyny rozmawiały tak jeszcze pół godziny kiedy na zegarku już dochodziła siódma. Blondynka wpadła na niezły plan. Brzmiał on tak: Pójdą nad jezioro, pod dom Elizy. Gdy ta wstanie i( jak to zazwyczaj robi ) spojrzy przez okno na jezioro zobaczy Zuzę i Ole a one jej będą kiwać. Ona do nich po kilku minutach przebrana zbiegnie i dziewczyny wepchną ja do jeziora na znak przyjaźni. –Podoba mi się- pomyślała Zuza.
***
Gdy dziewczyna z kasztanowymi włosami i jej przyjaciółka siedziały nad jeziorem, telefon tej drugiej zadzwonił. Ola szybko odebrała.
(rozmowa telefoniczna )
-Hej Ola. Gdzie jesteś? –odezwał się glos w komórce
-Hmm siedzę z Zuzą nad jeziorem i czekamy na Elizę. Mamy co do niej pewne plany…- odpowiedziała blondynka
- A jakie –zapytał głos
- Chcemy ją wrzucić do jeziora a co? Wchodzisz w to Anka?- zapytała Ola w odpowiedzi usłyszała szyderczy śmiech lecz później chichot oraz niewyraźnie „tak”
***
Gdy Eliza wstawała byłe wypoczęta. Przeszła do łazienki i się wyszykowała. Później zjadła śniadanie i uczesała się w luźnego warkocza. Podeszła do swojego małego okna i tam zobaczyła….. Tak ….. zobaczyła swoje trzy przyjaciółki które się śmieją. Nie wiedziała z czego ale ona też się lekko uśmiechnęła. Dziewczyny pokiwały jej i ruchem ręki zachęciły ją do pójścia na dwór.
Eliza szybko biegła przez swój ogródek, aż dotarła do uliczki. Po przywitaniu się przyjaciółkami jeszcze nie wiedziała co ją czeka. Nagle Ola chwyciła ją za ręce, Zuza za jedną nogę a Anka za drugą.  Eliza wiedziała że bezsensownie krzyczy „pomocy” bo i tak wiedziała że zaraz wyląduje w jeziorze… Jak przeczuwała tak się okazało. Już po kilkunastu sekundach poczuła na sobie zimną wodę która była zbawieniem w taki gorący dzień jak ten. Dziewczyna spojrzała oburzona na swoje przyjaciółki które nie mogły wytrzymać ze śmiechu. Zresztą po chwili sama zaczęła się śmiać. Bo tak szczerze gdyby na przykład Anka była w wodzie ona tez by się śmiała…. Dziewczyny spędziły ze sobą cały dzień…
***
Gdy Zuzanna wracała do domu przez ciemne i puste ulice oświetlane pomarańczowym światłem lamp. Dziewczyna zauważyła że za nią idzie mały, rudy kot . Jego oczy były magiczne. Błyszczały tak jakby były zrobione z najpiękniejszego diamentu na całej ziemi. Dziewczyna postanowiła go zabrać do domu zupełnie nie myśląc o reakcji jej ojca który nie lubił kotów…
-No tato proszę, proszę i jeszcze raz proszę…. Pozwól mi go zostawić!-  dziewczyna błagała mojego już po 15 min kłótni.
-Nie i nie zmienisz mojego zdania-odpowiedział ojciec  z  kamienną twarzą. Lecz nagle do domu weszła mama. Gdy zobaczyła kota od razu spoważniała.
-O co tu chodzi? Czy ktoś mi to wyjaśni?!-zapytała mama
-Och Kotku nasza córka chce wziąć tego kota i go zatrzymać- odpowiedział ojciec z rozpaczą w głosie
Mama Zuzanny przez chwile przyglądała się małemu zwierzakowi  w salonie nagle w jej głowie pojawiła się myśl.
-To niech go zostawi-powiedziała łagodnym głosem. Jej mąż patrzył na nią pytająco a ta do niego podeszła i mu coś zaczęła szeptać gdy nagle ojciec coś zrozumiał i nagle zmienił zdanie
-Już dobrze zatrzymaj kota ale musisz się nim zajmować- Powiedział ojciec
Zuzanna nie wiedziała co ze sobą ma zrobić zaczęła skakać ze szczęścia. Pocałowała szybko obydwojga rodziców i pognała na górę uszykować legowisko swojemu pierwszemu w życiu pupilowi. Robiła to bardzo starannie aż w końcu zmorzył ją sen……

Oto pierwszy rozdział wiem że troszkę krótki, ale nie miałam czasu na więcej
Ps proszę komentujcie  jeżeli to czytacie <3 to dla mnie wiele znaczy